piątek, 21 września 2012

Rozdział: 1. - Każdy anioł ma swoje dziecko, które staję się aniołem..


Opowiadanie inni, nie będzie kontynuowane, bo mogłoby zbyt odkryć dużo moich tajemnic, a na to, jako pisarz, póki, co pozwolić sobie nie mogę.
To opowiadanie będzie również o mnie i o Billu. Ja mam w tym opowiadaniu 19lat, a Bill 24lata.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania^^.
Warning: Rozdział zawiera przekleństwa i dosyć szczegółowy opis samobójstwa.
Rozdział: 1.
            Brązowe-blond włosy spięte miała w cudowny, wysoki polokowany, kilka razy kok. Pomalowane tuszem do rzęs, kocie oczy szeroko otwarte, w strachu i pustce. Na ustach błyszczał jeszcze błyszczyk, a na policzkach miała jeszcze mocny róż, wraz z podkładem, na którym był puder. Suknie miała ona czarną, prostą, a na stopach czarne osiemnastocentymetrowe szpilki. W prawej dłoni miała pudełko z tabletkami nasennymi. Dlaczego? Przez matkę, która nie dawała jej życia. W końcu broniła jej wszystkiego, co fajne!
            Zakazała jej chodzić na imprezy, zabroniła jej chodzić na kółko aktorskie, zabraniała jej nawet spotkań z chłopakiem, czy wylotu do jej wymarzonego miasta, Los Angeles grożąc, że ją pobiję do nie przytomności i wmówi wszystkim, że spadła ze schodów.
            W końcu niewytrzymała i zamknęła drzwi od swojego pokoju najpierw na klamkę, później na klucz. Usiadła na łóżku i wsunęła dłonie do szerokiej bluzy. „Mam tego dość! Zdałam maturę, a ta kurwa mi broni wyjechać?!”. Rozpłakała się. „Koniec! Po cholerę ja się uczyłam?!”. Wyciągnęła pudełko z tabletkami. „To przecież nic nie boli…” powtarzała sobie w myślach, patrząc na zegar; minęła godzina 15:00. Za piętnaście minut, miała wrócić jej matka z pracy i zobaczyć, do czego doprowadziła!
            Trzymała te proszki na senne, w dłoniach jeszcze przez dłuższą chwilę. Wysypała połowę pudełka, na dłoń i upiła łyk piwa, które kupiła sobie w sklepie spożywczym, po czym łyknęła garść tabletek i znów popiła je trunkiem.
            Zimne ciało leżało na łóżku. Nad nią pochylała się młoda dziewczyna, niemająca nie więcej nie mniej niż dziewiętnaście lat. Jej drobne dłonie zacisnęły się na ciele dziewczyny identycznej jak ona sama. Dookoła niej panował porządek, jakiego nigdy nie miała.
-           Boże, co ja zrobiłam!? – Wrzasnęła opierając głowę o ciało dziewczyny. Po czuła jak ktoś dotyka jej ramienia. To był mężczyzna. Miał czarne włosy sięgające połowy pleców, zmieniające się w macki. Patrzył na nią bez oczu. Wstała oszołomiona. Jakby zaczarowana, przez różdżkę zaczęła podchodzić do mężczyzny. – Znam Cię… – Odwrócił się do drzwi w milczeniu. Jego dłonie były oplecione w białe, kamerdynerskie rękawiczki, a na sobie miał smoking. Dłonie sięgnęły mu kolan i były dłuższe niż reszta członków. – Długo czekałeś? –  Gdy znów się odwrócił, dziewczyna była blisko jego twarzy. Twarz mężczyzny była teraz cała biała bez oczu, ust czy nawet nosa. Nie była zdziwiona. Nie bała się. Znała go. Widziała go kilka razy w parku, albo na podwórku przed domem. Nie bała się wiedziała, że to koniec. Koniec jej życia, jej istnienia. – Pokaż… Pokaż mi twe prawdziwe obliczę, Slender Manie. – Czuła jego zdziwienie, chociaż wcale go nie widziała na twarzy mężczyzny. Nic nie zrobił. Nie odezwał się. – Serio nie mówisz i patrzysz, bez oczu? – Skinął jej głową i wystawił do niej rękę. Złapała go szybko, a ten przyciągnął ją do siebie i zamknął ją szczelnie w długich ramionach. Po chwili zniknęli.
Smutna rzeka, księżyc po niej pływa
Nad nią ciemne dłonie chyli klon,
Śpij dziecino, nic się nie odzywa
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Śpij dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Smutna rzeka, usnął las cienisty
Srebrne gwiazdy spadły w srebrną toń,
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Smutna rzeka, księżyc po niej spłynął
Ciemna noc na liściach kładzie dłoń,
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń.
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń*
…******…
Tak zaczyna się moja kolejna opowieść :D. Wiem nudny rozdział, ale cóż… Następny już zaczynam pisać, dopóki mam wenę…

*Wiersz pod tytułem: Kołysanka o zakopanej broni. – Strasznie lubię ten wiersz..






2 komentarze:

  1. Zapowiada się mega interesująco:) Jestem ciekawa jak to rozegrasz ale jednego jestem pewna-nie zawiedziesz mnie:) Fajnie że piszesz o aniołach, uwielbiam je i to powoduje że z jeszcze większą ochotą czekam na następny odcinek:)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak słodko ,że napisałaś nowego bloga. Nie mogę się doczekać nexta pewne będzie ciekawie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń