Opowiadanie
inni, nie będzie kontynuowane, bo mogłoby zbyt odkryć dużo moich tajemnic, a na
to, jako pisarz, póki, co pozwolić sobie nie mogę.
To
opowiadanie będzie również o mnie i o Billu. Ja mam w tym opowiadaniu 19lat, a
Bill 24lata.
Pozdrawiam
i zapraszam do czytania i komentowania^^.
Warning: Rozdział zawiera
przekleństwa i dosyć szczegółowy opis samobójstwa.
Rozdział:
1.
Brązowe-blond
włosy spięte miała w cudowny, wysoki polokowany, kilka razy kok. Pomalowane
tuszem do rzęs, kocie oczy szeroko otwarte, w strachu i pustce. Na ustach
błyszczał jeszcze błyszczyk, a na policzkach miała jeszcze mocny róż, wraz z podkładem,
na którym był puder. Suknie miała ona czarną, prostą, a na stopach czarne
osiemnastocentymetrowe szpilki. W prawej dłoni miała pudełko z tabletkami nasennymi.
Dlaczego? Przez matkę, która nie dawała jej życia. W końcu broniła jej
wszystkiego, co fajne!
Zakazała
jej chodzić na imprezy, zabroniła jej chodzić na kółko aktorskie, zabraniała
jej nawet spotkań z chłopakiem, czy wylotu do jej wymarzonego miasta, Los
Angeles grożąc, że ją pobiję do nie przytomności i wmówi wszystkim, że spadła ze
schodów.
W
końcu niewytrzymała i zamknęła drzwi od swojego pokoju najpierw na klamkę,
później na klucz. Usiadła na łóżku i wsunęła dłonie do szerokiej bluzy. „Mam
tego dość! Zdałam maturę, a ta kurwa mi broni wyjechać?!”. Rozpłakała się.
„Koniec! Po cholerę ja się uczyłam?!”. Wyciągnęła pudełko z tabletkami. „To
przecież nic nie boli…” powtarzała sobie w myślach, patrząc na zegar; minęła
godzina 15:00. Za piętnaście minut, miała wrócić jej matka z pracy i zobaczyć,
do czego doprowadziła!
Trzymała
te proszki na senne, w dłoniach jeszcze przez dłuższą chwilę. Wysypała połowę pudełka,
na dłoń i upiła łyk piwa, które kupiła sobie w sklepie spożywczym, po czym łyknęła
garść tabletek i znów popiła je trunkiem.
Zimne
ciało leżało na łóżku. Nad nią pochylała się młoda dziewczyna, niemająca nie
więcej nie mniej niż dziewiętnaście lat. Jej drobne dłonie zacisnęły się na
ciele dziewczyny identycznej jak ona sama. Dookoła niej panował porządek, jakiego
nigdy nie miała.
- Boże,
co ja zrobiłam!? – Wrzasnęła opierając głowę o ciało dziewczyny. Po czuła jak
ktoś dotyka jej ramienia. To był mężczyzna. Miał czarne włosy sięgające połowy
pleców, zmieniające się w macki. Patrzył na nią bez oczu. Wstała oszołomiona.
Jakby zaczarowana, przez różdżkę zaczęła podchodzić do mężczyzny. – Znam Cię… –
Odwrócił się do drzwi w milczeniu. Jego dłonie były oplecione w białe, kamerdynerskie
rękawiczki, a na sobie miał smoking. Dłonie sięgnęły mu kolan i były dłuższe niż
reszta członków. – Długo czekałeś? – Gdy
znów się odwrócił, dziewczyna była blisko jego twarzy. Twarz mężczyzny była
teraz cała biała bez oczu, ust czy nawet nosa. Nie była zdziwiona. Nie bała się.
Znała go. Widziała go kilka razy w parku, albo na podwórku przed domem. Nie bała
się wiedziała, że to koniec. Koniec jej życia, jej istnienia. – Pokaż… Pokaż mi
twe prawdziwe obliczę, Slender Manie. – Czuła jego zdziwienie, chociaż wcale go
nie widziała na twarzy mężczyzny. Nic nie zrobił. Nie odezwał się. – Serio nie mówisz
i patrzysz, bez oczu? – Skinął jej głową i wystawił do niej rękę. Złapała go
szybko, a ten przyciągnął ją do siebie i zamknął ją szczelnie w długich ramionach. Po chwili zniknęli.
Smutna rzeka,
księżyc po niej pływa
Nad nią ciemne dłonie chyli klon,
Śpij dziecino, nic się nie odzywa
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Śpij dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Smutna rzeka, usnął las cienisty
Srebrne gwiazdy spadły w srebrną toń,
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Smutna rzeka, księżyc po niej spłynął
Ciemna noc na liściach kładzie dłoń,
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń.
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń*
Nad nią ciemne dłonie chyli klon,
Śpij dziecino, nic się nie odzywa
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Śpij dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Smutna rzeka, usnął las cienisty
Srebrne gwiazdy spadły w srebrną toń,
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Gdzieś po polach, gdzieś po lasach mglistych
Czujnie drzemie zakopana broń.
Smutna rzeka, księżyc po niej spłynął
Ciemna noc na liściach kładzie dłoń,
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń.
Śpij dziecino, śpij żołnierski synu,
Już niedługo obudzimy broń*
…******…
Tak zaczyna się moja kolejna
opowieść :D. Wiem nudny rozdział, ale cóż… Następny już zaczynam pisać, dopóki
mam wenę…
Zapowiada się mega interesująco:) Jestem ciekawa jak to rozegrasz ale jednego jestem pewna-nie zawiedziesz mnie:) Fajnie że piszesz o aniołach, uwielbiam je i to powoduje że z jeszcze większą ochotą czekam na następny odcinek:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny :*
O jak słodko ,że napisałaś nowego bloga. Nie mogę się doczekać nexta pewne będzie ciekawie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń